Reklama

Wertep na Podlasiu. Potrzeba śmiechu i wzruszeń

Festiwal tradycyjnie trwał dwa weekendy na przełomie lipca i sierpnia (przy czym ten ostatni przedłużony został o środę i czwartek). Wędrował po podlaskich małych miastach i miasteczkach. Odwiedził Stary Dwór, Bielsk Podlaski, Narew, trzykrotnie Hajnówkę, Dubiny, Białowieżę, Orlę i Gródek. Jak szacuje Stowarzyszenie Kulturalne “Pocztówka”, organizator imprezy, w każdej miejscowości na Wertep przyszło od 500 do 1000 osób. Kiedy Dariusz Skibiński, dyrektor artystyczny Wertepu wyszedł po ostatnim spektaklu na scenę, by pożegnać publiczność, zanim wypowiedział słowo rozległy się ogłuszające brawa i „dziękujemy”, które nie chciały się skończyć. 

– Po czymś takim nie mam wątpliwości czy jest sens robić teatr poza centrum i w tych dziwnych czasach. Wzruszenie odebrało mi na chwilę głos – przyznał Dariusz Skibiński. 

Scena na dworcu 

– Naszą bazą główną w tym roku była Hajnówka Centralna, czyli dawny dworzec. Od kilku lat próbujemy zorganizować tu instytucję kultury. Po remontach (które jeszcze trwają) po raz pierwszy otworzyliśmy ją tak szeroko dla odwiedzających – mówił Dariusz Skibiński, reżyser przedstawienia. – Widowiskiem tym zainaugurowaliśmy nową scenę teatralną w Hajnówce Centralnej. Nie zamierzamy jednak zmienić dworca w teatr. Chcemy, by pozostał stacją, w której grywane będą sztuki. Dlatego zostawiliśmy wiele detali i nawiązań do kolejarstwa. Czasami widzowie będą słyszeć odgłosy pociągów. 

Przedstawienie odbyło się w środę (4 sierpnia) w holu głównym. Obejrzało je około 100 osób.

Spektakl szeptany 

Podczas Wertepu miała ruszyć kolejna scena – na dworcowym dachu, ale z uwagi na deszcz, przedstawienie „Plan lekcji” organizatorzy przenieśli do wnętrza. Był to spektakl szeptany, przeznaczony dla osób niewidomych i niedowidzących, podczas którego swoje umiejętności audiodeskrypcji sprawdzały licealistki z Hajnówki. Wcześniej przez blisko pół roku uczyły się teatralnego szeptania pod kierunkiem dr Izabeli Mrochen. 

– Od wielu tygodni pracowaliśmy nad skryptem adiodeskrypcyjnym do spektaklu. Jest on bardzo trudny do przekazania, ponieważ ze sceny nie pada ani jedno słowo, a akcja dzieje się równolegle na trzech planach. Musieliśmy nadążyć z opowiedzeniem każdego szczegółu, każdego ruchu – zaznaczyły Jagna Samojlik i Oliwia Fiedorów, licealistki.

Covid teatralnie oswojony 

Zarówno premierowy spektakl „Hazard Life” jak i inne przedstawienia odnosiły się – mniej lub bardziej – do covidowej rzeczywistości. Wiele osób wzięło udział w paradzie „Danse Macabre”, która przeszła ulicami Hajnówki. Widowiskowe, makabryczne maski nawiązujące do meksykańskiego kultu Świętej Śmierci (Santa Muerte), wszystkim kojarzyły się z tym, co przeżywaliśmy przez ostatni rok. 

– To i straszne, i piękne – wyznała Halina Jakoniuk, która przyszła na paradę ze swoją 8-letnią wnuczką. 

Z trudnym tematem oswajał najmłodszych widzów spektakl „Opowieści w koronie: o świecie, który zjadł koroniak”, zaprezentowany przez Teatr Kamyk. O tym czy autentyczny kontakt między ludźmi jest w ogóle możliwy, o lęku przed nieznanym opowiadał z kolei Teatr AKT w finałowym przedstawieniu festiwalu „Fantomy” opartym na powieści „Solaris” Stanisława Lema. O żydowskim świecie, który zniknął, przypomniał koncert „Kołysanki Wieczorne Jidysz”. Ola Bilińska zaśpiewała utwory ze swojego albumu „Berjozkele”. Ich melancholijne brzmienia i klimat synagogi w Orli na długo zapadły w pamięć. 

Potrzeba śmiechu 

– Od pandemii i związanych z nią schorzeń nie sposób było uciec, ale przygotowując program, mieliśmy też przeczucie, że ludzie chcą odreagować, czyli po prostu się rozerwać. Nie pomyliliśmy się. Spektakle „Sweet Home on Wheels”, norweskiego Studium Actoris, „Jemioła&Szwed” Fundacji Sztukmistrze czy offowy i bezkompromisowy, tańczony i wyśpiewany „W oczy mi patrz: Recital Samanty” wzbudziły aplauz, a czasami salwy śmiechu – podkreśliła Agata Rychcik-Skibiński ze Stowarzyszenia Kulturalnego „Pocztówka”, koordynatorka Festiwalu.

Tegoroczny Wertep zapamiętany też zostanie z powodu towarzyszącej mu grupy kolorowych, rozbrykanych wolontariuszy, m.in. z Europejskiego Korpusu Solidarności. Przyjechali z różnych stron świata, m.in.: z Portugalii, Hiszpanii, Nowej Zelandii, Ukrainy. Do sennych podlaskich miasteczek wnieśli nową energię, radość i entuzjazm.

źródło i fot.: Stowarzyszenie Kulturalne „Pocztówka”
oprac.: Paulina Tołcz

Źródło: Wrota Podlasia

Reklama