Penderecki w Białymstoku
Takiego dzieła jeszcze w Białymstoku nie słyszeliśmy. Potężny zespół instrumentalistów, 3 chóry i soliści z Sankt Petersburga, mnóstwo instrumentów perkusyjnych i panujący nad całym dwudziestowiecznym zgiełkiem Marcin Nałęcz-Niesiołowski. To wszystko podporządkowane opartej na liturgii prawosławnej ”Jutrzni” Krzysztofa Pendereckiego.
73 letni kompozytor przyjechał do Białegostoku niemal w ostatniej chwili. Na spotkaniu z dziennikarzami opowiadał o swoim ojcu ochrzczonym w kościele greko-katolickim, o zainteresowaniu duchowością i mistyczną muzyką prawosławia. Wraz z prof. Romualdem Twardowskim mówił o niezwykle skomplikowanej strukturze dzieła rozpisanego na…80! systemów pięcioliniowych, co skwapliwie pokazywał nie ukrywający dumy z wydarzenia Marcin Nałęcz-Niesiołowski.
Mistrz zaimponował znakomitą formą fizyczną i intelektualną, ale brzmienia jakie można było usłyszeć w Bazylice przeszły najśmielsze oczekiwania. Dyrygent postarał się jak najwierniej oddać klimat dzieła i dochować wierności partyturze. Niezwykłe dźwięki płynnie przechodziły w fantastycznie brzmiące głosy petersburskich solistów wspierane monolitycznym brzmieniem czujnych jak nigdy filharmoników. Przejmująca cisza i skupienie słuchaczy idealnie łączyły się z gigantyczną pracą dyrygenta, orkiestry i chórów. Zanim Operę wybudowano już dołączyliśmy do miejsc gdzie rozbrzmiewa najtrudniejsza, ale i najpiękniejsza muzyka Krzysztofa Pendereckiego – obywatela świata.