Erupcja reggae
Same dobre wibracje i niezwykła porcja pozytywnej energii popłynęła ze sceny Klubu Gwint w piątkowy wieczór. Sprawcami tak niezwykłej erupcji kilku stylów rodem z Jamajki byli Vavamuffin.
Kiedy Bob Marley zaczynał swoją karierę nie przypuszczał, że połowa białej krwi, która popłynęła w jego żyłach da początek jednej z najbardziej pozytywnych rewolucji w dziejach muzyki. Rewolucji w świecie białych. Pierwsza fala ”słowiańskiego reggae” przypłynęła na początku lat 80. Po zgoła ćwierć wieku i wielu przemianach ten gatunek żyje także w Polsce.
Oczywiście dziś naśladowanie Marleya byłoby zaakceptowane tylko przez zupełnych neofitów. Czas zrobił swoje i muzyka z Jamajki dostała świeżego kopa jakim było silne włączenie pierwiastków ragga. Wydawać by się mogło niemożliwe recytowanie z szybkością kałasznikowa w ustach Vavamuffin brzmi wyjątkowo szczerze i prawdziwie. A że Polakom to odpowiada zabawa na tym pełnym czadu koncercie była naprawdę wyśmienita i co niemniej ważne – pozbawiona agresji.