Reklama

Zapusty w Radziłowie pożegnały karnawał

Co roku cały świat obiegają zdjęcia i filmy z zakończenia karnawału w Rio de Janeiro. W Polsce odpowiednikiem tego wydarzenia są "Zapusty radziłowskie". We wtorek 13 lutego w dobrej zabawie w Radziłowie na zakończenie karnawału 2024 roku wziął udział wicemarszałek Marek Olbryś.


– To bardzo oryginalne, pełne uroku i energii wydarzenie. Warto przypomnieć, że z jego narodzinami wiążę się praca instruktorów ówczesnego Wojewódzkiego  Ośrodka Animacji Kultury, czyli instytucji „marszałkowskiej”. Organizatorzy każdego roku z zapałem wypełniają to kolorowe widowisko  nowymi pomysłami. Udowadniają, że zimowy czas chłodu i krótszych chwil ze słońcem może być wypełniony radością. A zaraz zaczyna się Wielki Post i będziemy posypywać głowy popiołem. Chwała samorządowcom, mieszkańcom gminy Radziłów i ich gościom za kultywowanie kultury i dziedzictwa lokalnego – powiedział wicemarszałek Marek Olbryś.

Radziłowskie zapusty zainicjował 24 lata temu ówczesny wójt Radziłowa, a obecnie poseł Kazimierz Gwiazdowski.

– Nie jestem już wójtem od 18 lat, ale bardzo cieszę się, że moi następcy podtrzymują i rozwijają tradycję. Przypominamy w ten sposób także jak się kiedyś ludzie bawili. Myślę, że Radziłów pięknie się już w Polsce kojarzy z zapustami – podkreślał poseł Kazimierz Gwiazdowski.

Od lat gospodarzem wydarzenia jest wójt Krzysztof Milewski.

– W „Zapusty radziłowskie” angażują się  z entuzjazmem mieszkańcy. Młodzi tę tradycję po swojemu przetwarzają, starsi przychodzą i dzielą się wspomnieniami. Ale to wszystko żyje, nie spotykamy się w „skansenie”. Tu się urodziłem i wychowałem, ta tradycja jest we mnie – mówił wójt Krzysztof Milewski.

Pojawiają się nowe sposoby świętowania ostatków w Radziłowie, ale zasadnicze elementy scenariusz są stałe: w centrum uwagi są zawsze Jan i Ziabela (przekształcone imię „Izabela”), czyli młody, zamożny szlachcić i kobieta, w której się zakochał i pojął za żonę.       

– Zapusty to połączenie historycznej tradycji zakończenia karnawału z naszą lokalną tradycją. W skrócie to opowieść o zacnym Janie, włodarzu tych ziem,  człowieku z majątkiem, którym rządził bardzo dobrze. Spotkał jednak rezolutną i rozrzutną kobietę, która tak go omotała, że na weselną ucztę przepuścili cały majątek. Zostali tylko w gaciach i sukience. Tak wyglądają figury Jana i Ziabeli kręcące się na kole ciągniętym przez konia. Ta opowieść  jednej strony przestrzega przed czymś, a z drugiej, po prostu, każe tak żyć, abyśmy byli otwarci – opowiadał Zbigniew Mordasiewicz, który od pierwszych zapustów w Radziłowie w kolorowym stroju wygrywa na akordeonie znane melodie podlaskie, kurpiowskie, mazurskie i zaprasza do tańca. 

Źródło: Urząd Marszałkowski

Reklama