Zmęczenie materiału

  Zimowa aura zdziesiątkowała uczestników Ligi Kabaretów. Tym razem bardziej dopisała widownia niż jakość dowcipów. Jury po raz kolejny doceniło kabaret Idea, publiczności tym razem bardziej do serca przypadły ludyczne żarty i zamiłowanie do cytowania filmów Bajeczki.

  Na scenie Famy do boju stanął ograniczony do duetu kabaret Nic Śmiesznego. Jako jedyni w swoim programie uwzględnili ”sukcesy” Polaków na Olimpiadzie Zimowej i brawurowo sparodiowali Blues Brothers śpiewając piosenkę na…Dzień Kobiet. Smalbiznes postanowił ”zagrać” bardziej zespołowo niż zwykle i…poległ z kretesem. Wtedy na scenie pojawili się najwięksi rywale tej edycji Ligi.

  Tradycją Bajeczki stały się już przebojowe covery połączone z ruchem scenicznym. Nowa postać – dłuuugowłosa Kamila co prawda wyraźnie stawiała pierwsze kroki na scenie, ale publiczność z radością reagowała na niezliczone cytaty z filmowej pop kultury. Do tego przezabawny skecz ”z życia plemników” choć nie dorównujący raczej dowcipom Woody Allena wzbudził jednak zachwyt widowni. Bajeczka na koniec zaśpiewała ”song o kaloszach” i definitywnie zdobyła publiczność.

  Idea, opromieniona sławą startu w przeglądzie PAKA wiedziała, że musi sama sobie jeszcze podnieść poprzeczkę i…podniosła. Chociaż wyraźnie widać było zmęczenie zbyt częstym przebywaniem bądź co bądź amatorów na scenie, bawiła publiczność w sposób zwięzły i skondensowany. Dłużący się podczas ”IDEAlnego wieczoru” skecz nawiązujący do ”Pana Tadeusza” dużo lepiej sprawdził się w bliskim kontakcie z publicznością. Jednak prawdziwym hitem okazała się oparta na przeboju KULTu piosenka o łowcach śledzi zaśpiewana ze ”śledzikowaniem”. Jeśli IDEA nauczy się jeszcze paru żartów gwarą białostocką może sporo zamieszać w całej Polsce.

  Ostatecznie jury postawiło na profesjonalizm IDEI, publiczność oddała głosy na błądzące bez mapy plemniki Bajeczki. Na podium wg jury i publiczności pozycję trzecią zajął kabaret Nic Śmiesznego. Wyniki przekazał ze sceny pomysłodawca Ligi – Jacek Janowicz z kabaretu Widelec.