Reklama

Po śmierci też można mieć szczęście – lub pecha.

Przychodzimy na świat równi i tacy pozostajemy za życia – przynajmniej w teorii, a jak jest w rzeczywistości, wszyscy dobrze wiemy. Czy w takim razie może chociaż po śmierci będziemy bardziej równi?

Przewlekła choroba, nieszczęśliwy wypadek, nagła dysfunkcja jakiegoś organu, czy narządu – powodów może być wiele. W konsekwencji lądujemy w szpitalu, a tam przychodzi ostateczność. I co dalej? Gdy lekarz stwierdzi już zgon, nasze ciało musi trafić do pomieszczenia nazywanego ”Pro morte” lub ”Post mortem” – zależnie od terminologii, stosowanej w danym szpitalu. Jest to zwykłe pomieszczenie, w którym ciało zmarłego pacjenta musi przebywać jeszcze 2 godziny po zgonie. Po tym czasie lekarz ponownie bada zwłoki, aby ostatecznie stwierdzić zejście i wystawić kartę zgonu. W nowoczesnych, białostockich placówkach każdy oddział ma już swoje własne ”Pro morte”. W tych starszych często funkcjonuje jedno, zbiorcze miejsce dla całego bloku, a czasem nawet i całego szpitala. W jeszcze innych ciało przez dwie godziny leży na łóżku w sali pobytowej – z innymi, wciąż żywymi pacjentami.

Powodowany ciekawością, odwiedziłem wszystkie białostockie szpitale, aby przyjrzeć się bliżej tym mrocznym pomieszczeniom. Dzięki temu na własne oczy mogłem przekonać się, że również po śmierci nie ma co liczyć na równe dla wszystkich warunki – przynajmniej w ciągu wspomnianych pierwszych 2 godzin. Dlaczego? Otóż, jeśli będziemy mieć szczęście, trafimy do ultranowoczesnego, estetycznego „Pro morte” w jednym ze szpitali w centrum Białegostoku. Tutaj będą czekać na nas solidne cztery gwiazdki – jak w dobrym hotelu. Możemy też mieć pecha i odbyć pośmiertne leżakowanie w zgoła odmiennych warunkach – jak w innym szpitalu, także zlokalizowanym w centrum naszego miasta, gdzie czas zatrzymał się dobrych kilkadziesiąt lat temu. Tutaj kategoryzacja obiektu, zgodnie z hotelową nomenklaturą, nie przekroczy jednej gwiazdki. W jeszcze innej placówce, a jakże – w centrum miasta, dostaniemy wręcz bungalow’a (”Pro morte” w odseparowanym budynku), ale tylko dwu, góra trzygwiazdkowego.

Pozostaje zatem trzymać kciuki za to, że gdy już nadejdzie ten czas, ślepy los rzuci nas do nowoczesnego szpitala, gdzie w komfortowych warunkach będziemy mogli oczekiwać na naszą kartę zgonu. Taki stan będzie się utrzymywał dopóki nie zakończą się wszystkie planowane, jak i już prowadzone inwestycje budowlane i modernizacyjne. Wówczas nie będzie już gorszych i lepszych miejsc ”Post mortem”, a każdy białostocki szpital będzie oferował jedynie bardzo dobre warunki.

Sebastian Tarnowski
Urodził się w 1979 r. w Białymstoku. Ukończył wydział prawa na UwB. Od 7 lat zajmuje się fotografią.

https://www.bstok.pl/up/news/3361_1.jpg https://www.bstok.pl/up/news/3361_2.jpg https://www.bstok.pl/up/news/3361_3.jpg

Reklama