Reklama

Wywiad z Piotrem Sawickim – Karate Kyokushin

Piotrze Sawicki, jak to jest być Mistrzem świata w Karate Kyokushin, nie będąc Japończykiem?

Wzbudzało to szereg zdziwień jak na tamte czasy, szczególnie u Japończyków, z którymi wygrywałem na ich gruncie w ich rodzimej dyscyplinie. Było to coś niecodziennego w tamtym okresie. Dzięki tym osiągnięciom, pomimo upływu wielu lat i zmian jakie nastąpiły w sporcie, moje nazwisko jest nadal znane w świecie Karate Kyokushin.

Jak zaczęła się Pańska przygoda z Karate?

Myślę, że podobnie  jak u wszystkich… Bruce Lee, Chuck Norris – wielkie postacie, które wywarły na nas ogromne wrażenie. Chociaż ja bardziej wychowałem się  na Rocky’m, to film z czasów mojej młodości i to on strasznie motywował mnie  do osiągania  coraz lepszych wyników. Początkowo sala treningowa była tym miejscem, w którym chcieliśmy po prostu spędzić fajnie czas. Łączyły nas tam wspólne cele, chęć rywalizacji  i sprawdzenia  swoich umiejętności. Nikt nie myślał o tym by być mistrzem świata. Ale lata mijały i z biegiem czasu pojawiały się zawody coraz wyższej rangi. Turnieje, które pobudziły apetyt, by zdobyć wyższe trofea. Oczywiście najpierw działo się to na arenie krajowej, żeby następnie zamienić ją na międzynarodową.

Czy Karate mocno zmieniło się od czasów, gdy zaczynał Pan treningi?

Tak. Podobnie jak wszystko, Karate też ewoluuje. Ubolewam jednak nad pojawieniem się zbyt wielu podziałów w karate, które spowodowały decentralizację całej struktury Karate. Pojawiło się wiele różnych turniejów, które  wyłaniają wielu różnych mistrzów i oferują jeszcze więcej różnych tytułów. Często słyszę, że ten mistrz jest lepszy, a tamten gorszy, jednak te porównania utrudnia fakt wielu podziałów powstałychw Karate. Moim zdaniem powinna nastąpić unifikacja, która stworzy jeden właściwy turniej wyłaniający prawdziwego mistrza, będącego nim ponad podziałami.

Ale tak jak mówiłem, wszystko ewoluuje. Dzięki modyfikacjom Karate stało się  świetną bazą wypadową do wszystkich sportów walki. Dużo moich kolegów poszło drogą K-1 lub MuayThai i z powodzeniem walczą też w UFC. Te sukcesy to właśnie efekt wdrożenia paru modyfikacji oraz optymalnego prowadzenia treningu. A później  umiejętnego wykorzystania tych doświadczeń w  wybranym turnieju.

Czy Pańscy zawodnicy łączą karate z innymi sportami i co Pan o tym sądzi?

Ja modyfikuje techniki Karate, staram się by była to sztuka walki uniwersalna oraz możliwie wszechstronna. Wszystko ewoluuje, dlatego karate też trzeba dopasowywać do potrzeb, możliwości, charakteru i do szeregu innych czynników, które mają wpływ na to by technika była jak najbardziej efektywna. Dobrym przykładem łączenia karate z innymi sportami, może być wszystkim znany Georges St-Pierre.

Czym dla Pana jest Karate?

Karate to dla mnie sposób na życie. To umiejętność radzenia sobie z problemami dnia codziennego, problemami, które dotyczą każdego z nas. Systematyczne i intensywne ćwiczenia wypracowują w nas umiejętność utrzymania pełnego skupienia i systematyczności. To przekłada się do codziennego życia, w którym zaczynamy  także dbać o swój rozwój, i to rozwój we wszystkich aspektach życia.

Prostym przykładem będzie budowanie techniki od podstaw. Czyli najpierw rozłożeniu jej na czynniki pierwsze, a później złożenie tego w całość dokładając odpowiednio dobraną do niej siłę i szybkości. Tak samo później człowiek radzi sobie z problemami życia codziennego. Wie jak spojrzeć na nie obiektywnie i jak rozwiązać je małymi krokami.

Był Pan nawet bohaterem pewnej gry, zgadza się?

Tak, zgadza się. W 1998r. dostałem zaproszenie od Sony Playstation do współpracy przy tworzeniu gry w siedzibie Sony w Tokyo.  Gra nazywała się Ichigeki, czyli w dosłownym tłumaczeniu ‘’Jedno uderzenie”. Na tamte lata był to fenomen. W instytucie Sony dostaliśmy kombinezony z czujnikami i chodziliśmy po specjalnej macie, na której następnie z pełną siłą i szybkością wykonywaliśmy różne techniki. Każdy nasz ruch był odwzorowywany na komputerze. Dzięki temu gracz miał zachowaną pełną realność przy poruszaniu się postacią w grze. Zarówno siła, szybkość jak i technika uderzeń  były odzwierciedleniem rzeczywistych zachowań. Dla mnie to była świetna przygoda.

Był Pan ostatnio w Stanach Zjednoczonych. Jaki był cel tej wizyty?

Ostatnio dostałem zaproszenie do Columbus w Ohio, gdzie był organizowany Fit Weekend. Cała impreza była objęta patronatem Arnolda Schwarzeneggera. Wydarzenie było oczywiście ogromne, a ludność, która się tam przewinęła można spokojnie liczyć w tysiącach. Właśnie tam zostałem uhonorowany odznaczeniem, doceniono mój trud włożony w zaangażowanie, pracę nad rozwojem i dzieleniem się karate z młodymi adeptami. Takie nagrody sprawiają mi wiele radości i są dla mnie  potwierdzeniem, że warto inwestować w rozwój Karate, bo to sport, który łączy.

Ostatnio organizował Pan Turniej Karate. Proszę coś o tym opowiedzieć.

Za moich lat  Karate stanowiło jedność, staram się więc pozostać ponad istniejącymi podziałami. Jednak na dzień dzisiejszy osobiście reprezentuję odłam International Karate Organization (IKO) Nakamura. Jest to organizacja wywodząca się od jedynego, dwukrotnego mistrza świata wagi open – Makoto Nakamury. Staram się przede wszystkim przekazywać wiedzę i krzewić  te wartości, których nauczał Sosai Masutatsu Oyama. Dlatego zorganizowałem ten turniej. Moim celem jest zjednoczenie tych wszystkich ludzi, którzy przyjechali i w nim wystartowali. Chciałbym, aby mogli oni czuć się jak w jednej wielkiej rodzinie. Karate jest jedno i zależy mi na tym, by zjednoczyć  ludzi i przypomnieć o tym wszystkim, bez względu na to, kto z jakiego odłamu się wywodzi.

Czy czeka nas jakaś kolejna gala East Side Fight ?

Tak, East SideFight dalej jest w moich planach i nie zamierzam poprzestać na tych dwóch galach.  Musze znaleźć czas by to wszystko w odpowiednim momencie zrealizować. Przygotowanie takiej gali jest bardzo wymagające finansowo i czasowo. Chce dalej pokazywać nasze rodzime środowisko, gdzie mamy wielu fighterów z MuayThai, K1 czy MMA. Dzięki zorganizowaniu takiej imprezy chciałbym pokazać ludziom na naszym terenie, że jest u nas  bardzo wielu zawodników o formacie światowym. Wiele osób nie ma takiej świadomości, a chciałbym pokazać, że są to zawodnicy godni naśladowania.

Reklama