Reklama

Wywiad z Natalią Kukulską

Natalia Kukulska przyjechała do białostoczan w ramach tegorocznych obchodów Dni Miasta Białegostoku. Umówiłem się z Natalią na krótką rozmowę przed występem.

Jak nastawienie przed koncertem?
– Bardzo fajnie. Właśnie wróciliśmy z próby. Podoba mi się miejsce w którym odbędzie się koncert. Scena jest ustawiona pośród zieleni, co poniekąd wpływa na klimat tego miejsca. Myślę, że będzie się przyjemnie grało.

Masz jakieś wspomnienia z Białymstokiem?
– Mhmm… (śmiech) chciałabym mieć wspomnienia koncertowe. W trakcie promocji albumu ”Tobie” odbywałam tournee po Polsce. W Białymstoku, jako jedynym mieście, koncert się nie odbył ze względów atmosferycznych. Na próbie zaczął padać deszcz, ale nie było to nic strasznego w porównaniu do wichury, która przeszła przez miasto. Zaczęło wiać i grzmieć. Nie obyło się bez strat m.in. oświetleniowiec stracił sprzęt, a basista miał wypadek. W trakcie próby spadła na niego drabina. Mam nadzieje, że po dzisiejszym koncercie, będę miała milsze wspomnienia z Białymstokiem.

Wcześnie zaczęłaś karierę. Jak wspominasz czasy, kiedy królował ”puszek Okruszek”?
– Moje śpiewanie ograniczało się do tego, że nagrałam w studio te piosenki i nakręciłam kilka teledysków. Miałam zaledwie trzy, czy cztery występy publiczne, i zazwyczaj były to koncerty charytatywne.

Czyli miałaś normalne dzieciństwo?
– Tak. Nie pracowałam w żaden sposób. Dziecko nagrywa utwór bardzo szybko, bo inne są wymagania i inna jest świadomość. Nikt tego śpiewania mnie nie uczył, ani nie mówił jak mam śpiewać. Sukcesem tych piosenek było to, że śpiewałam je tak, jak dziecko czuje. Było to bardzo naturalne.

Ale talent nie bierze się znikąd. Przecież w twoich żyłach płynie krew artystki?
– Mam w sobie muzykę. Nie ukrywam, że być może odziedziczyłam ją w genach. W moim domu było bardzo dużo muzyki. Chyba nawet pokoleniowo byłam skazana. Z każdej strony wszyscy byli muzykalni. Moim mężem jest perkusista, który również pokoleniowo kontynuuje muzyczną, rodzinną tradycję.

A wasze dzieci będą podtrzymywały tą tradycję?
– Właśnie z tym różnie bywa. Czasami robi się na przekór, bo ma się dość zawodu rodziców.

Ty nie zrobiłaś rodzicom na przekór?
– Myślę, że gdyby moja mama była cały czas w domu i gdybym widziała jak intensywnie pracowała, to też nie wiem jaki miałabym stosunek do tego zawodu. Straciłam ją mając cztery lata, więc nie miałam poczucia, że jest to zawód tak bardzo absorbujący (bo jest), ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie robić cokolwiek innego. Muzyka jest moją pasją. Przy muzyce pracuję, ale również przy niej odpoczywam.

Nie bałaś się porównań. Tego że ludzie będą słuchać twoich utworów przez pryzmat dokonań twojej mamy?
– Kiedy chcesz robić to co lubisz, to nie ma miejsca na zastanawianie się, czy będę takie porównania, bo emocje są indywidualne. Robię to z miłości do muzyki i frajdy muzykowania, a nie dlatego, czy ktoś coś powie, albo wyemancypuje. Muzyka jest dla mnie naturalnym środowiskiem. Jest trzecim wymiarem mojego życia, które odbywa się tu i teraz, i będzie trwało zawsze. Oczywiste jest, że ludzie będą porównywać. Na początku jest moment trudny, bo trzeba zapracować sobie na osobliwość, na kojarzenie muzyki z twoją marką. U mnie sytuacja jest bardzo mocna i emocjonalna, gdyż jest brak mojej mamy. Ludzie chcą we mnie ją widzieć, i tego ode mnie oczekiwali, co było dla mnie w pewien sposób trudne. Zdarzało się, że nuta sentymentalna była obciążeniem, aż do czasu kiedy zapracowałam na swój własny repertuar. Dopiero kiedy miałam swoje piosenki z którymi, byłam kojarzona – czułam że mam stabilizację jako wokalistka i mogę dalej się rozwijać.

Czy w Polsce łatwo jest osiągnąć sukces muzyczny?
– Myślę, że tak jak w każdym kraju. Teraz jest łatwiej, gdyż wszystko jest do zweryfikowania. Żyjemy w dobie internetu. Można wszystko zobaczyć i udowodnić. Nic nie da się już spreparować w stu procentach.

Ale chyba ma to też swoje minusy?
Żyjemy w takich czasach, że jest duża nagonka na gwiazdy: tabloidy, portale plotkarskie mają tendencje do przekolorowywania niektórych rzeczy?
– Mają tendencję do wymyślania totalnych bzdur! Zauważyłam, że mam dwa życia: pierwsze realne, które jest życiem wspaniałym, i drugie wirtualne – całkiem wymyślone. W realnym spełniam się: zawodowo jako wokalistka, i prywatnie jako żona oraz matka dwójki cudownych dzieciaków. Wstyd mówić, ale wygląda to dosyć sielankowo. Oczywiście jest ta codzienność, są problemy… Życie pędzi po prostu. Dlatego żyję pełnią życia. Jestem osobą kreatywną, która nie lubi zastoju, monotonii. Muszę pracować, aby moje życie prywatne i zawodowe miało jakiś poziom.

O realnym sporo już się dowiedzieliśmy, ale jak reagujesz na takie plotki z twojego ”wirtualnego życia”?
– Czasami się wkurzam, czasami pękam ze śmiechu. Ostatnio przyjęłam taką zasadę, że jeśli jakaś plotka mocno mnie wkurzy i może źle wpłynąć na mój wizerunek, to oddaję sprawę do sądu. Aktualnie są dwie sprawy (m.in. z magazynem ”Na żywo”). Plotka idzie, jak śnieżna kula. Są to historie niesamowite. W gronie bliskich, wiemy jaka jest prawda i obracamy to w żart, ale ludzie takiego dystansu nie mają. Z drugiej strony jakbym chciała każdą plotkę sprostowywać, to i tak zostanie to przekręcone w taki sposób, że powstanie pyskówka medialna. Nie mam na to ochoty. Wolę żeby skupienie było na muzyce. Najgorsze jest to, że nie jestem w stanie zareagować tak od razu, gdyż zanim sąd nakaże takiej gazecie napisać sprostowanie, to trwa co najmniej dwa lata. A do tego czasu ludzie już o tym zapomną. Jeśli ktoś chce wiedzieć jaka jest prawda, to jestem stuprocentowo pewna, że jest w stanie dotrzeć do tej prawdy.

Twoja ostatnia płyta ”Sexi flexi” jest trochę inna, niż te wcześniejsze. Z czego to wynika?
– Myślę, że z potrzeby rozwoju. Nigdy nie lubiłam wchodzić dwa razy do tej samej rzeki. Mam wrażenie, że zmienia się trochę moje widzenie muzyki. Cały czas inspiruję się czymś nowym, co zostawia ślad na tym co robię. Przed płytą ”Sexi flexi” zdążyłam nabrać dystansu do tego, co robiłam wcześniej. Moja świadomość zmieniła się na tyle, że postanowiłam nagrać taką, a nie inną płytę. Taką, która jest bardziej minimalistyczna w moim śpiewaniu. ”Sexi flexi” jest płytą nowoczesną, ale zrobioną dość konsekwentnie. Nawiązuje do stylistyk, które zawsze mnie kręciły. Przy pracy nad materiałem pomógł mi Plan B. (Bartek Królik i Marek Piotrowski). Złapałam ten grunt, i poczułam się pewniejsza w sposobie wypowiadania się. Wiem, co mnie kręci, a co stanowi obciach. Znalazłam drogę, którą będę szła dalej, na pewno trochę ją modyfikując i rozwijając przy kolejnych projektach, i ludziach z którymi płytę będę tworzyła.

Nowy album będzie również taką mieszanką różnych stylów?
– Mieszanka różnych stylów to najbezpieczniejsze, co można zawsze o muzyce powiedzieć, gdyż szuflady w muzyce są ciasne i niebezpieczne. Moja muzyka jest muzyką środka, jest muzyką pop. Natomiast jest to pop bardziej poszukujący, eksperymentalny. Mam nadzieję, że jest interesujący, taki w którym można znaleźć wpływy różnych gatunków. Najciekawsze jest w popie świadome łączenie różnych elementów.

Wspomniałaś o nowym albumie, kiedy premiera?
– Najprawdopodobniej w przyszłym roku. Mam nadzieję, że materiał zakończymy do końca tego roku, gdyż ciągle jestem w biegu. Porywają mnie koncerty i jakieś inne projekty, które przekładają wejście do studia nagraniowego.

Ludzie tęsknią za taką liryczną Natalią Kukulską, taką jaką była kiedyś…
– Ale taka Natalia już istnieje. Potrzebuję zmiany. Obecnie moja liryka jest już trochę inna, choć te piosenki nadal są mi bliskie. Na koncertach gram dawne utwory. Niektóre śpiewam w nowych aranżacjach np. na tegorocznym festiwalu w Sopocie, wykonam bardzo liryczną i sentymentalną wersję ”Im więcej ciebie, tym mniej”. Będzie to bardzo smutna i wzruszająca wersja tej piosenki, bo lubię bawić się formą. Zresztą kiedy chodzę na czyjeś koncerty, to też lubię być zaskakiwana nowymi aranżacjami starych hitów, gdyż to świadczy o tym, że dany artysta ma dystans do utworu. Piosenka ”Im więcej ciebie, tym mniej” powstała dwanaście lat temu dlatego uważam, że warto również posłuchać jej w troszeczkę innym klimacie. Dzisiaj zagram lekką wersję tej piosenki, i mam nadzieję, że również będzie wyzwalała fajne emocje. Nastrojowość pojawia się u mnie nadal, ale trochę w innym wymiarze. Na płycie ”Sexi flexi” jest kilka takich lirycznych utworów np. piosenka ”In silence”, która jest trochę mroczna, ale też bardzo nastrojowa, czy ”Mała rzecz”, która jest piosenką bardzo ciepłą.

Jeżeli chodzi o promocję artysty, czy zgodziłabyś się na udział w którymś show telewizyjnym? Słyszałem, że ciągle dostajesz zaproszenia do udziału w ”Tańcu z gwiazdami”?
– Gdybym miała się zgodzić, to myślę, że już dawno bym to zrobiła. Będę konsekwentna w swojej decyzji do końca, chociaż nie ukrywam, że udział w ”TzG” korci mnie jako wyzwanie taneczne, ale odrzuca mnie ta cała otoczka, która za tym idzie. Udało mi się nie brać udziału w tych wszystkich programach, nie rozdrabniając się w ten sposób i starając się tym samym wytężyć swoje siły twórcze w to co robię solowo. Więcej mi to daje, niż taka popularność, która być może spowodowałaby, że byłabym znowu osobą z pierwszych stron gazet, ale przeraża mnie ta nagonka. Pragnę czegoś innego. Chciałabym grać w klubach, gdzie przyjdą ludzie, którzy wiedzą czego mogą się spodziewać i świadomie wybiorą się na mój koncert. Niekoniecznie zależy mi na sytuacji takiej, że przyciągam ludzi przypadkowych, bo mam znaną twarz. Myślę, że przez lata wyrobiłam taką markę, że jestem już kojarzona z tym, co robię. A gdybym zaczęła się dalej rozdrabniać po przez udział w różnego typu programach, to myślę, że ludzie mogliby stracić do mnie zaufanie. Chcę, żeby wiedzieli, że to co robię jest szczere.

Jakie masz marzenia?
– Żeby zjeść jakiś dobry obiad przed koncertem (śmiech)

Innych marzeń nie ma?
Marzenia, to jest takie słowo nadmuchane. Chciałabym po prostu być niezależna w tym co robię i móc z tego dobrze żyć. To jest dużo w sumie.

Oprócz spełnienia marzeń, czy jest coś, czego Ci mogę jeszcze życzyć?
– Zdrowia (uśmiech)

Tak, więc dziękuję za rozmowę i życzę dużo zdrówka!
Dziękuję. Nawzajem!

Rozmawiał: Dawid Klepadło

Reklama