Reklama

Wybierz dobrą szkołę. Ale najpierw sprawdź, czy ta praca Ci pasuje

Zawodówka, technikum… Nie ma się czego bać! O tym już coraz częściej wiedzą młodzi ludzie z Podlasia. Co więcej – szkoły, które uczą konkretnego zawodu wybierają świadomie. Właśnie z myślą o swojej zawodowej przyszłości. Bo studia po technikum nie są problemem. Przecież ten rodzaj szkoły też – tak jak liceum – kończy się maturą. Złożenie więc papierów na wymarzone studia jest możliwe. A z drugiej strony… Jeśli po liceum zmieni nam się życiowa sytuacja i studiowanie – przynajmniej chwilowo – nie będzie możliwe? Trudno znaleźć dobrą pracę, jeśli ma się tylko ogólne wykształcenie.

Pozytywów technikum jest dużo więcej. Bo załóżmy: kończymy taką szkołę, zdobywamy zawód, dostajemy się na wymarzone studia… I brak nam pieniędzy na utrzymanie… Studiowanie i praca jednocześnie to wybór wielu młodych ludzi. A ci, którzy mają konkretny fach w ręku, na to dorabianie w czasie studiów mają o wiele więcej możliwości. No i co tu kryć – lepsze zarobki. Bo najnowsze badania pokazują, że lepiej zarabiają ci, którzy praktykę zdobywają już w trakcie nauki.

Ważne jest też oczywiście to, żeby tę szkołę średnią wybrać dobrze. Żeby uczyć się takiego zawodu, który faktycznie zapewni dobrą pracę. Zawodów, które dają dobrą przyszłość, jest sporo. Jednak przed decyzją o kształceniu w tym kierunku, warto sprawdzić, czy ta praca na pewno nam pasuje. Takie możliwości daje projekt „Dobry zawód – fajne życie”.

Kelner? To mi pasuje!

Przyniesienie dań dla kilku osób na raz to dla nich nie problem. Wiedzą też, jakie sztućce do czego służą, znają zasady nakrywania do stołu. Do tego – umieją parzyć doskonałą kawę, przyrządzać drinki. I lubią rozmawiać z ludźmi, opowiadać im o potrawach, które przyrządził kucharz, doradzić. No i słuchać. Bo dobry kelner to nie tylko osoba, która przyjmie zamówienie, a później zainkasuje pieniądze. To wcale nieprawda, że może być nim każdy, w wakacyjnej przerwie na studiach,  z braku innej pracy.

– To zawód, gdzie praca zawsze będzie. I mnóstwo możliwości dorobienia – nie ma wątpliwości Błażej Jaroszewicz, uczeń czwartej klasy kelnerskiej w Zespole Szkół Gastronomicznych. I wymienia: restauracje, bary, obsługa wesel i imprez, turnusy turystyczne…

Przyznaje, że gwarancja znalezienia pracy to ważna sprawa. Ale zawód kelnera wybrał również dlatego, że wydaje mu się, że będzie lubił tę pracę. – Bardzo lubię gastronomię. Ale jednocześnie ważny jest dla mnie kontakt z ludźmi. Dlatego zdecydowałem się zostać kelnerem, a nie kucharzem – uśmiecha się.

– Uczymy się w szkole, jak podejść do gościa, jak rozmawiać, jak sprzedać swój produkt. No i jak go przyjąć w restauracji, by czuł się u nas bezpiecznie, pewnie i zawitał do nas również następnym razem. Ale nie tylko. Bo poznajemy potrzebne systemy komputerowe, uczymy się, jak tworzyć umowy, na przykład na organizację przyjęć Wojciech Polasiuk, również uczeń ZSG, wymienia umiejętności, którymi będzie mógł konkurować  z niewykształconymi kelnerami.

A słynne cztery talerze na jednej ręce? – Nic w tym nie ma trudnego! Wystarczy trochę praktyki – śmieją się chłopcy.

Otwarty na ludzi, lubiący wyzwania

Jednak mimo że praca wydaje się ciekawa, a zawód kelnera ma przyszłość – nauka na tym kierunku wcale nie jest bardzo popularna wśród młodych ludzi.

To praca trudna – nie ma wątpliwości Marek Józefowicz, dyrektor ZSG. – Restauracje przecież pracują głównie w godzinach popołudniowych i nocnych. Jest to praca wymagająca dobrej sprawności fizycznej, sprawności manualnej, no i dość dużej wiedzy, jeśli chodzi o nazwy potraw, sposobu ich podawania. Poza tym przecież wskazana jest znajomość języków[/i] – dodaje. I zapewnia, że właśnie w ten sposób stara się kształcić młodzież. Uważa, że warto, bo to przecież praca, w której nie trzeba bać się bezrobocia. Co więcej – jest przekonany, że na kelnerów czeka praca w dobrych warunkach, za całkiem dobre pieniądze.No i strój kelnera! To jest coś, co wielu przyciąga! – jest przekonany Marek Józefowicz.

To prawda. Elegancki garnitur, schludna fryzura – to jest coś, co zawsze robi wrażenie. Coraz więcej lokali stawia właśnie na dobry wizerunek.

– Jednak ważne jest, by zawód wybrać świadomie. Trzeba wiedzieć, na czym polega nauka i z czym ten zawód później się wiąże. Dzięki temu unikniemy później frustracji – podkreśla Robert Malinowski, menedżer restauracji Kawelin w Hotelu Esperanto.

Ale jednocześnie zachęca młodych, by kształcili się na kelnerów. Bo tych – dobrze przygotowanych do zawodu – rzeczywiście brakuje na rynku. Bo tych młodych, którzy w restauracjach czy barach pracują w czasie przerwy wakacyjnej, prawdziwymi kelnerami nazwać nie chce. – Za dużo umiejętności im brakuje – mówi. Choć i tak podkreśla, że oprócz umiejętności technicznych, ważne jest dobre podejście do ludzi, empatia, umiejętność słuchania. – Introwertyk nie będzie dobrym kelnerem – uśmiecha się.

Nie zawsze jest tak, jak sobie wyobrażasz. Przecież świat idzie do przodu

Takich zawodów jak kelner – pożądanych na rynku, jednocześnie z brakiem dobrze wykwalifikowanych kandydatów na pracowników na rynku – jest w Białymstoku więcej. Mają przyszłość – lecz mało chętnych, by się kształcić. Warto to zmienić. To będzie korzyść i dla pracodawców, bo zdobędą pracowników, i dla młodych, którym zapewnią zatrudnienie, i dla szkół zawodowych, mających potencjał, ale wciąż borykających się z niesłuszną opinią „tych gorszych”.

Właśnie po to w ramach projektu organizowane są wizyty studyjne dla gimnazjalistów w szkołach zawodowych i w konkretnych zakładach pracy. Tam młodzi ludzie mogą na własne oczy przekonać się, na czym miałaby polegać ich przyszła praca. I często okazuje się, że o danym zawodzie mieli zupełnie inne wyobrażenie.

– Chcemy urealnić pogląd dzieci na ich przyszłe dorosłe życie zawodowe. I uświadomić im, że dobre kwalifikacje zawodowe są drogą do dobrej przyszłości – mówi o idei wizyt studyjnych ich koordynatorka Agnieszka Zackiewicz.

Najpierw młodzi jadą do zakładu pracy, gdzie poznają specyfikę pracy w danym przedsiębiorstwie. Później czas na odwiedzenie szkoły, gdzie można zdobyć zawód potrzebny właśnie w odwiedzaj chwile wcześniej firmie. Dzięki temu zbierają kompletne informacje na temat ewentualnej drogi zawodowej. Łatwiej im jest później określić, który zawód chcą wykonywać w przyszłości.

Młodzież do siebie zaprasza m.in. firma Malow z Suwałk.

Chcemy pokazać młodym ludziom różne możliwości pracy zawodowej, różne ścieżki kariery i nowoczesny zakład pracy – mówi Anna Mitros, zastępca dyrektora ds. personalnych i administracji w Malow.

Tłumaczy, że to po to, by młodzi ludzie nie bali się wybierać szkół zawodowych i szkół technicznych. Bo dziś praca na stanowiskach związanych z obsługą maszyn jest zupełnie inną pracą, niż było to 10, 15 czy 20 lat temu. To przecież najczęściej praca związana z obsługą nowoczesnych maszyn, nowoczesnych technologii. – Pokazujemy im na żywym przykładzie, jak mogą się rozwijać, jakie mają możliwości. Bo każda nasza inwestycja, każdy zakup nowoczesnej linii produkcyjnej to przecież szansa na rozwój dla naszych pracowników. Oni dzięki temu cały czas się uczą i podnoszą swoje kwalifikacje i kompetencje – tłumaczy Anna Mitros.

Podczas spotkań studyjnych w firmie Malow młodzi ludzie mogą dowiedzieć się, jak pracowników szuka przedsiębiorstwo i jak dokładnie wygląda praca na tych stanowiskach, co firma proponuje swoim pracownikom. – Dla nas w tych spotkaniach jest bardzo cenna możliwość odczarowania tę pracę na produkcji. Bo zależy nam bardzo, żeby młodzi ludzie wybierali szkoły zawodowe i technika. Bardzo zależy nam na tym, żeby pokazać, ze po ich skończeniu można mieć fajną pracę, ciekawą, wcale nie monotonną.

Na wizytach studyjnych młodzi ludzie zapoznają się też z produktami, jakie są wytwarzane w Malow. To bardzo ważne. – Często wiedzą, ze jest fabryka, a nie znają produktu finalnego. W związku z tym my się spotykamy z nimi na hali open days, gdzie mamy stoiska targowe, gdzie prezentujemy nasze wyroby. I oni widzą, co będą produkować – mówi Anna Mitros. I dodaje, że ważne jest też, że mają możliwość zobaczenia nowoczesnych linii produkcyjnych i przekonania się, że to nie jest nudna, bezmyślna praca. Czasem bowiem niezbędny jest język angielski, by w razie potrzeby porozumieć się z serwisem, czasem być dobrym z obsługi komputera, znać podstawy programowania. – Mamy pracę dla naprawdę różnych osób. Czasem wystarczy, że ktoś będzie po prostu stał przy linii produkcyjnej. Ale mamy też ofertę dla osób, które chcą cały czas się doskonalić i rozwijać – przekonuje.

Nauczą zawodu. Ale wolą zatrudnić fachowca

Przyznaje, że firma zapewnia naukę zawodu. – Dziś szkoły nie nadążają za zmieniającą się technologią w nowoczesnych zakładach pracy. Dlatego tak naprawdę zawodu młodzi uczą się dopiero, przychodząc do nas. Na niektórych stanowiskach trwa to zaledwie trzy do sześciu miesięcy. Ale żeby być naprawdę dobrym fachowcem, to trzeba popracować nawet rok, trzy lata – tłumaczy Anna Mitros. – Teraz jest rynek pracownika. Dlatego decydujemy się na zatrudnianie ludzi, którzy nie spełniają naszych wymagań i przyuczanie ich u nas.

Jednak ten proces jest długotrwały. Skróciłby się na pewno, gdyby więcej młodych ludzi przychodziło do pracy już chociaż z podstawowymi umiejętnościami zawodowymi, jak chociażby czytanie rysunku technicznego. – Tego powinny nauczyć szkoły zawodowe – jest przekonana Anna Mitros. Podkreśla, jak ważne jest, by programy nauczania były konsultowane z przedsiębiorcami. – Wtedy byłoby idealnie – uśmiecha się. I niezmiennie zaprasza na wizyty studyjne. – Nie tylko uczniów, ale i ich rodziców. Bo to oni mają przecież duży wpływ na decyzje gimnazjalistów. A jeśli zobaczyliby na czym miałaby polegać w przyszłości ich praca, to może zamiast do liceum, wybraliby wspólnie szkołę zawodową czy technikum – mówi.

www.dobryzawod.pl

Materiał informacyjny partnera

Reklama