Współczuję, ale proszę więcej nie przychodzić …

Jak długo człowiek cierpiący na chorobę, która sprawia potworny ból i która bezwzględnie pozbawia marzeń, jest w stanie żyć z nadzieją, że można wyzdrowieć?

Historia Pana Pawła ściska za serce. To młody człowiek, który do niedawna żył normalnie. Był aktywny, uprawiał sport, zawsze bardzo pracowity i opiekuńczy. Wiedział, że w jego obowiązku jest spłata długu zaciągniętego na mieszkanie przez rodziców. Jego determinacja sprawiła, że niegdyś schudł ponad 279 kg. Przez 16 lat wykonywał zawód pracownika ochrony. Chciał samodzielnie zapracować na własny dom, aby nie ponosić kosztów wynajmu mieszkania, które obecnie zajmują z żoną. Planowali mieć dzieci pomimo lekoopornej padaczki i nieoperacyjnych przepuklin kręgosłupa, na które cierpi Alina. Ich plany jednak brutalnie pokrzyżował los. Dzisiaj to człowiek cierpiący z powodu nieustającego bólu porównywanego z bólem porodowym. Bólu, który zakłóca spokojny sen i regenerację organizmu. Wywołują go rosnące guzy porozsiewane wewnątrz i na zewnątrz jego organizmu. Bez względu na podejmowane operacje ich usunięcia, wciąż powstają kolejne, nawet w kilka godzin. Ten najgorszy ważył 27 kg. Ten 15 kilogramowy miał szerokość 250 cm. Na domiar tego na co dzień towarzyszą Panu Pawłowi przypadki nagłej utraty świadomości lub mowy. Czasami jest to również samoistne unieruchomienie różnych części ciała, które powoduje, że na kilka lub kilkanaście godzin dosłownie zastyga w jednej pozycji.

Chorobę Pana Pawła uznano za słoniowaciznę. Jednak co do tego lekarze nie mają pewności. W skutek czego choroba pozostaje niezdiagnozowana. Brakuje również dokumentacji medycznej. Podobno ostatnie takie guzy widziano 30 lat temu. Zmagania z przypadkiem Pana Pawła trwają już kilka lat. W ramach badania genetycznego, które jest w toku, wydano zaświadczenie stanowiące o prawidłowym genotypie. Leczony był on także onkologicznie, dermatologicznie, przez chirurga naczyniowca i w przychodni leczenia bólu. Każda wizyta kończyła się jednak niepowodzeniem, uniemożliwiając skuteczne wyleczenie. Guzy powstają, a ich rozmiary coraz bardziej utrudniają wykonywanie codziennych czynności życiowych. Zalecana kompresoterapia powoduje otwarte rany, potęgując odczuwany ból, a stosowanie kołnierza pneumatycznego nie przynosi efektów. Guzy odnawiają się. Wpływ stosowanych na bieżąco silnych leków przeciwbólowych podawanych zwykle przy narkozie przynosi coraz krótszą ulgę. Możliwości utrzymania takich metod leczenia kurczą się. Obecnie 39 – letni Pan Paweł porusza się o kulach. Nie otrzymuje świadczenia uzupełniającego ZUS i walczy o rentę. Chciałby zmienić pracę na zdalną, mając świadomość, że wykonywana dotychczas może być wkrótce niemożliwa. To jednak nie wystarczy.

Problemów dopełniają koszty leczenia i życia. Kolejne operacje i wykonywane na bieżąco systematyczne zabiegi są częste i długotrwałe. Zakup lekarstw wspomagających, maści i specjalistycznych pończoch, odzieży i obuwia dopasowanego do rozmiarów nogi pokrytej guzami, wynosi kilka tysięcy złotych miesięcznie. Z kolei zakup urządzeń, które mogłyby przynieść ulgę w bólu przekracza możliwości finansowe Pana Pawła i jego żony. Nie stać ich na zakup urządzenia o wartości kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Wyczerpany organizm, zmęczona psychika woła o pomoc. Pan Paweł z żoną rozpaczliwie poszukują lekarza, który byłby w stanie podjąć się skutecznego leczenia. Utrzymanie obecnego stanu wiąże się bowiem z amputacją rąk i nóg. Do tego czasu jednak kierują prośbę do ludzi dobrej woli o pomoc finansową, która pomoże im unieść ciężar leczenia. Ich możliwości wyczerpują się. Nie mogą liczyć na pomoc najbliższych. Nie mogą skorzystać ze wsparcia instytucji państwa. Mocno jednak wierzą, że pomoc medyczna i finansowa jest możliwa. Że nie są sami. Że są tacy, którzy nie przejdą obojętnie obok cierpienia bliźniego. Za udzielenie pomocy będą dozgonnie wdzięczni.  Bezpośredni link do ogłoszonej zbiórki środków to https://szczytny-cel.pl/z/pawel-kitlas

…. jeszcze mają głęboką nadzieję na to, że światełko w tunelu rozbłyśnie dla Nich pewnego cudownego dnia.  

Artykuł partnera

Reklama