Reklama

Władzę w ręce artystów?

Na ulicy Spółdzielczej, gdzie zwykle ze swymi pracami stoją malarze, stanęła różowa, puchata szafa, galeria-sklep. To projekt Anety Piechowskiej-Bartkiewicz, odpowiedź na spór o miejsce sztuki w centrum Białegostoku.
Mieszkańcy są zachwyceni.

 Oblicze centrum Białegostoku się zmienia. Zdaniem magistratu w okolicy Placu Miejskiego nie ma miejsca na pralnie, banki, być może zabraknie go dla kuratorium oświaty. Ale gdy miasto wyciągnęło ręce po lokal, w którym mieści się Desa… Zawrzało. Zdaniem artystów to ostatnie miejsce, gdzie mogą oni swobodnie prezentować swoje prace. Pojawiły się hasła ”Sztuka to świętość” oraz listy pod petycją, by galeria została tam gdzie jest. Również mieszkańcy są podzieleni. Jedni uważają, że Desa to miejsce snobistyczne, na które większości po prostu nie stać, inni, że to jedyna galeria w centrum i na swoim miejscu powinna pozostać. Magistrat chce w tym miejscu otworzyć lokale gastronomiczne.
Właścicielka Desy, by utrzymać lokal, jest w stanie pójść na pewne ustępstwa i wstawić do sklepu stoliki, by spełniał on rolę zarówno galerii jak i kawiarni. Zdaniem tych, którzy stają murem za galerią, na placu jest miejsce i dla kawiarni i dla galerii.

 Pomysł ten najwidoczniej podziela Aneta Piechowska-Bartkiewicz. Krajobraz miasta ożywia mobilną szafą na kółkach, która spełnia jednocześnie rolę galerii i sklepu. Artystka prezentuje/sprzedaje anioły, kolczyki, korale. Na razie większość spacerujących przygląda się instalacji z ciekawością, ale są już i stali klienci.
Jak pokazuje ten przykład, w mieście potrzebne są i lokale gastronomiczne, ale i miejsce na sztukę, bo to ona przykuwa uwagę odwiedzających centrum.
Dla wszystkich zatem starczy miejsca.

https://www.bstok.pl/up/news/1469_1.jpg https://www.bstok.pl/up/news/1469_2.jpg https://www.bstok.pl/up/news/1469_3.jpg

Reklama