Siemieniec: To niesamowita sprawa
– Cieszę się, że mogę rozpocząć konferencję pomeczową od gratulacji dla drużyny za zwycięstwo przeciwko FC Kopenhaga na Parken. To niesamowita sprawa – powiedział po wyjazdowym zwycięstwie z duńską FC Kopenhagą (2:1) trener Jagiellonii Białystok, Adrian Siemieniec.
– To również historyczne wydarzenie. To pierwsze spotkanie Jagiellonii Białystok w europejskich pucharach nie w ramach eliminacji. Ponadto wygrać tutaj na Parken to duża sprawa, zarówno dla mnie, ale też dla całego klubu, zawodników, kibiców. Bardzo dziękuję moim zawodnikom i jeszcze raz im gratuluję. Raz jeszcze dziękuję też naszym kibicom. Okazali nam naprawdę niesamowite wsparcie. Mieliśmy dzisiaj na tym stadionie znakomitą frekwencję kibiców Jagiellonii. Dla nich to też na pewno będzie mecz, który będą wspominać latami. Ja na pewno będę. Mam nadzieję, że jeszcze będzie mi w życiu dane takie chwile przeżyć. Tego sobie, zawodnikom i wszystkim państwu życzę – mówił szkoleniowiec Żółto-Czerwonych.
– Początek tego spotkania wyglądał tak, jak się spodziewaliśmy. Zakładaliśmy, że będziemy musieli przetrwać ataki oraz że z początku będzie nam trudno utrzymać przy piłce i będziemy głównie zmuszeni do działań w obronie. Tak też ten początek wyglądał. Uważam, że straciliśmy zbyt prostą bramkę po stałym fragmencie gry. Grając na takim terenie znalazłbym dużo trudniejszym do wybronienia sytuacji. Po straconej bramce czułem, że w zespole jest wiara. Tracąc bramkę na Parken i mając w głowie historię naszych starć z Bodo czy Ajaxem pewnie w głowie rodzą się różne scenariusze. Cieszę się, że z upływem minut coraz bardziej dochodziliśmy do głosu, coraz częściej mieliśmy piłkę, mieliśmy też więcej momentów w fazie ataku. Brakowało nam wykreowania szans w ataku opozycyjnym. Pierwsza połowa przebiegła pod dyktando FC Kopenhaga z naszymi momentami. Z boku czułem, i w pierwszej i w drugiej połowie, a szczególnie po wyrównaniu, że to jeden z takich meczów, w których jest jedna drużyna, która musi wygrać. Ma dużo do stracenia mało do zyskania, bo zwycięstwo w takim meczu jest jej obowiązkiem. Jest też drugi zespół, który ma wiele, do zyskania, a nic do stracenia, ponieważ jest skazywany na porażkę jeszcze przed samym spotkaniem. Ta sytuacja jest łatwiejsza do zarządzenia, jeżeli chodzi o aspekt mentalny i pozostanie w meczu. Czułem z boku, że im dłużej ten wynik był dla nas korzystny, tym więcej niecierpliwości pojawiało się w drużynie z Kopenhagi i tym więcej my mieliśmy swoich momentów – stwierdził.
– Czymś, po czym wydawałoby się, że ten mecz już nie odwróci się na naszą korzyść w tak wspaniały sposób jest fakt, że przy stanie 1:0 dla gospodarzy mieliśmy dwie naprawdę bardzo dobre okazje po kontrataku. Jeżeli nie wykorzystujesz takich sytuacji, na takim stadionie z takim przeciwnikiem, to trudno jest myśleć o zwycięstwie. Pomyliłem się i bardzo się z tego cieszę. Zdaję sobie sprawę, że trochę piłkarskiego szczęścia było dzisiaj po naszej stronie. Były spalone, które mogły się skończyć bramkami. Była sytuacja w końcówce, kiedy napastnik gospodarzy miał piłkę na głowie. Pewnie gdyby to strzelił to teraz rozmawialibyśmy w innych nastrojach. Z przebiegu meczu, przy naszych sytuacjach porażka byłaby dużym niedosytem. Grając takie spotkania musisz mieć trochę piłkarskiego szczęścia po swojej stronie. Dzisiaj my mieliśmy i w ostatniej minucie wyprowadziliśmy tą jedną akcję, która da nam fantastyczne trzy punkty. Takie zwycięstwo naprawdę fantastycznie smakuje. Oczywiście dużo kosztuje trenera na ławce, ale jeżeli mamy kończyć w taki sposób to można tak przeżywać – zakończył.