Reklama

Ponury wieczór przy Słonecznej

Kibice w ponurych nastrojach opuszczali poniedziałkowy mecz. Jagiellonia była faworytem spotkania ze Śląskiem Wrocław, a w razie zwycięstwa mogła odskoczyć całej ligowej czołówce. Już przed pierwszym gwizdkiem było bowiem jasne, że fotel lidera pozostanie w Białymstoku. Trener Mamrot, który powtórzył jedenastkę z meczu w Zabrzu, nie mógł skorzystać z trzech kontuzjowanych zawodników – Cilliana Sheridana, Tarasa Romanczuka i Jakuba Wójcickiego.

Pierwsza połowa tego spotkania nie była najlepszym widowiskiem. Jagiellończycy przez pełne 45 minut mieli spore problemy ze skonstruowaniem składnej akcji i tak naprawdę zagrozili poważniej bramce Jakuba Słowika tylko raz – po stałym fragmencie gry, gdy po centrze Guilherme z piłką przed bramką rywala minęli się Ivan Runje i Nemanja Mitrović. Akcja zakończyła się niezłym, lecz niecelnym strzałem z dystansu Arvydasa Novikovasa.

Przed przerwą zespołem groźniejszym był na pewno Śląsk, ale Marian Kelemen również nie miał wiele pracy. Wszystko dlatego, że kilka niezłych dośrodkowań przed naszą bramkę zostało wybitych przez jagiellońską defensywę. Blisko otwarcia wyniku było jedynie po strzale Marcina Robaka, który w 30. minucie gry dopadł do bezpańskiej piłki na 16. metrze i huknął minimalnie obok słupka.

Jeśli ktoś liczył, że Jagiellonia lepiej rozpocznie drugą część spotkania, ten srogo się zawiódł. Nie minęło sześć minut po przerwie, a goście prowadzili przy Słonecznej 0:2. Zaczęło się od celnego strzału głową Marcina Robaka, z którym jeszcze poradził sobie Marian Kelemen. W kolejnej akcji jednak już tak dobrze nie było i snajper wrocławian strzałem z kilku metrów sfinalizował szybką akcję swojej drużyny.

Co więcej, Jaga nie zdążyła się otrząsnąć po stracie pierwszego gola, a straciła drugiego. Tym razem lewym skrzydłem przedarł się Djordje Cotra i wyłożył piłkę Arkadiuszowi Piechowi, który po uprzedzeniu jednego z obrońców również zaskoczył Mariana Kelemena.

Jagiellonia próbowała zaatakować rywala. Szybko zareagował również trener Mamrot, posyłając na plac boju Karola Świderskiego i Mile Savkovicia. Bardzo niewiele jednak brakowało, a chwilę później Śląsk prowadziłby 3:0. Po szybkim kontrataku wrocławian Mateusz Cholewiak w sytuacji sam na sam przegrał jednak pojedynek z Marianem Kelemenem.

Niestety, w 67. minucie po precyzyjnym strzale Marcina Robaka z 20 metrów piłka odbiła się od słupka i wpadła do naszej siatki po raz trzeci w tym spotkaniu.

Jaga tego wieczoru była bezradna, a ta bezradność kończyła się prostymi błędami. W doliczonym czasie gry Marcin Robak wygrał pojedynek z Marianem Kelemenem i kompletując hattricka ustalił wynik spotkania 0:4.

Poniedziałkowy wieczór przy Słonecznej był niezwykle ponury i nie zmieni tego nawet fakt, iż Jagiellonia utrzymała prowadzenie w LOTTO Ekstraklasie. W niedzielę Żółto-Czerwoni zagrają na wyjeździe z Koroną Kielce.


Jagiellonia Białystok – Śląsk Wrocław 0:4 (0:0)

Bramki: Robak 49’, 67’, 90’, Piech 51’.

Jagiellonia Białystok: 25. Marian Kelemen – 8. Łukasz Burliga (55’, 13. Mile Savković), 17. Ivan Runje, 5. Nemanja Mitrović, 12. Guilherme Sitya – 99. Bartosz Kwiecień – 21. Przemysław Frankowski, 89. Mateusz Machaj (55’, 89. Mateusz Machaj), 26. Martin Pospisil, 9. Arvydas Novikovas – 11. Roman Bezjak (70’, 98. Patryk Klimala).

Trener: Ireneusz Mamrot.

Śląsk Wrocław: 27. Jakub Słowik – 28. Łukasz Broź, 3. Piotr Celeban, 14. Wojciech Golla, 4. Djordje Cotra – 11. Mateusz Cholewiak, 21. Jakub Łabojko, 6. Michał Chrapek (76’, 5. Augusto), 16. Robert Pich (90’, 25. Damian Gąska) – 9. Marcin Robak, 29. Arkadiusz Piech (86’, 23. Mateusz Radecki).

Trener: Tadeusz Pawłowski.

Źródło i zdjęcia: jagiellonia.pl

Reklama