Reklama

Kucharz, kelner, cukiernik – na przedstawicieli tych zawodów czekają pracodawcy

Restauracje, bary, hotele, zakłady gastronomiczne… Na absolwentów „Gastronomika” pracodawcy czekają z otwartymi ramionami. I to nie tylko w Białymstoku, nie tylko na Podlasiu. Po skończeniu naszej szkoły pracę bez problemu można znaleźć w Polsce i poza granicami kraju – zapewnia Marek Józefowicz, dyrektor Zespołu Szkół Gastronomicznych w Białymstoku. I uśmiecha się: – A gdyby komuś zmieniły się plany zawodowe, to umiejętności nabyte w naszej szkole przydadzą się w codziennym życiu. I na pewno zostaną docenione przez rodzinę, znajomych. No bo kto nie chce mieć w swoim gronie dobrego kucharza? – dodaje półżartem.

Gotowanie to pasja

Młodzi ludzie zdają się potwierdzać ten sposób myślenia. Bo szkoła od lat nie ma problemu z naborem chętnych do swoich klas. Można się tu wykształcić na kelnera, technika żywienia usług gastronomicznych, kucharza, cukiernika. Ale – co ważne – nazwy kierunków nie określają ściśle, czego na zajęciach praktycznych uczą się uczniowie. Cukiernicy poznają tajniki kelnerowania, kucharze uczą się cukiernictwa, a kelnerzy – podstaw gotowania. To ważne przecież, by umieć jak najwięcej. Dlatego najwięksi zapaleńcy korzystają z tego, jak mogą.

Jak chociażby Dominik Kolczykiewicz. Uczy się w III klasie na kierunku technik żywienia i usług gastronomicznych, ale gdy tylko ma wolną chwilę, zaraz leci do pracowni cukierniczej. – Bo bardzo to lubię – zapewnia. Lubi zresztą nie tylko cukiernictwo. Kuchnia to jego pasja. Dlatego wybrał tę szkołę. – Co innego można robić, jak nie gotować – uśmiecha się chłopak. – W każdym domu trzeba przecież jeść. A tu, w szkole, tak wiele można się nauczyć – mówi.

Gotowanie to jego pasja. Tak wielka, ze nawet nie potrafi wymienić potraw, które najlepiej mu wychodzą. I już myśli o przyszłej pracy. – Na początek wystarczy mi małe bistro, a później, z czasem, zobaczymy – uśmiecha się. I już się cieszy na te przyszła pracę – bo przecież podobno, ten, kto robi to, co naprawdę lubi, tak naprawdę nigdy do końca nie czuje, ze pracuje.

Wykształcić tak, by znaleźli pracę

W Zespole Szkół Gastronomicznych jest i szkoła branżowa, i technikum gastronomiczne. W technikum kształci się tu w zawodach: kelner i technik żywienia usług gastronomicznych. Natomoast z branżowej szkole, która powstała na bazie zasadniczej szkoły zawodowej, kształcą się młodzi ludzie w zawodach kucharz i cukiernik.

„Gastronomik” to jedna z najstarszych białostockich szkół.

– Nasza szkoła istnieje już ponad 72 lata – przypomina Marek Józefowicz, dyrektor szkoły. – Jest szkoła zawodowa z wielkimi, dobrymi tradycjami. Zawsze u nas – od kiedy sięgam pamięcią nie tylko jako nauczyciel, ale również jako dyrektor, tak również wynika z dokumentacji – była to szkoła w czystej postaci gastronomiczna.

Przyznaje jednak, przez kilka lat szkoła próbowała kształcić w zawodzie technik hotelarstwa. – Ale gdy inne szkoły wpadły na ten sam pomysł, zmniejszyła się nam liczba chętnych do tej klasy. Zrezygnowaliśmy więc z niej – przyznaje dyrektor.

Bo dla niego dwie sprawy są najważniejsze – dobrze przygotować uczniów do przyszłej pracy. I wykształcić w takich zawodach, by ta praca, po skończeniu szkoły, była zapewniona. – Jesteśmy cały czas w kontakcie z pracodawcami. Bo przecież kształcimy na potrzeby branży gastronomicznej – mówi dyrektor Józefowicz.

I zapewnia, że pracodawcy chętnie zatrudniają absolwentów jego szkoły. Zwłaszcza tych najlepszych, dobrze wykształconych i dobrze przygotowanych do wykonywania zawodu. Dobrze przygotowanych – czyli znających nie tylko teorię, ale również świetnych w praktyce.

Tę praktykę uczniowie zdobywają tu w oddanym do użytku zaledwie kilka lat temu Centrum Kształcenia Zawodowego.

Co więcej – szkoła włącza się w mnóstwo projektów. Tak, aby kształcić dobrze, podnosić jakość kształcenia i wypuszczać na rynek pracy świadomych, dobrych pracowników. Dzięki temu ma świetny, nowoczesny sprzęt, uczniowie uczą się nie tylko zawodu, ale też tego, jak na przykład zakładać własną firmę. A zawodu – uczą się od najlepszych. Częstym gościem bywał tu chociażby Robert Sowa, znany z mediów szef kuchni i właściciel restauracji.

Fachowców potrzeba jak tlenu

– Ale uczniowie odbywają również praktyki zawodowe w zakładach pracy – podkreśla Marek Józefowicz. – A z praktyki wiem, że uczniowie podczas tych praktyk nawiązują z pracodawcami takie wstępne umowy co do swojej przyszłości. Jeśli pracodawca, do którego trafił nasz uczeń, widzi, że ten uczeń nadaje się do pracy, ma zdolności w tym kierunku, to jest bardzo zainteresowany, by po ukończeniu szkoły ten uczeń do niego trafił do pracy.

Pracodawcy są gotowi nawet dostosować się do potrzeb takiego absolwenta. Jeśli ten chce kontynuować naukę na studiach – godziny pracy są układane tak, by bez problemu mógł godzić pracę z nauką. Co więcej – niektórzy uczniowie pracę znajdują jeszcze w czasie trwania nauki w „Gastronomiku”. Oczywiście – nie jest to pełen wymiar wykształcenia. – Fachowców w branży gastronomicznej potrzeba jak tlenu – podkreśla dyrektor szkoły. – Naszych absolwentów spotkamy w naprawdę dobrych restauracjach.

Jak w trzygwiazdkowym lokalu

Brak fachowców to jedno. Ale ważne jest też dobre wykształcenie. Nikt przecież nie zatrudni osoby, której jedyną wartością jest świadectwo ukończenia szkoły. Fachowiec musi być fachowcem. I tu rola szkoły.

– Po pierwsze, podstawa programowa. Ją jesteśmy zobowiązani realizować – podkreśla Marek

Józefowicz. – Po drugie, stworzyliśmy bardzo dobre warunki tej nauki praktycznej. Nasze Centrum Kształcenia Praktycznego od bardzo wielu lat organizowaliśmy na zasadzie takiego dobrego zakładu gastronomicznego. Czyli od podstaw do efektu końcowego, czyli tej usługi, którą potem te zakłady gastronomiczne świadczą – opowiada dyrektor.

Jest więc tu zakład gastronomiczny, świetnie wyposażona kuchnia, ciastkarnia. Wszystkie wyposażone w taki sprzęt, jakiego używają najlepsze i najbardziej nowoczesne lokale gastronomiczne. To chociażby piece konwekcyjno-parowe.

W „Gastronomiku” można zamówić catering. I zjeść na miejscu – ponieważ w funkcjonującej tu stołówce i bufecie można kupić świeże potrawy, które podczas zajęć tworzą uczniowie. Zarobione w ten sposób pieniądze są przeznaczane na bieżące funkcjonowanie szkoły – dzięki temu kształcenie może być jeszcze lepsze.

– Jesteśmy zakładem gastronomicznym na poziomie trzech gwiazdek – uśmiecha się Marek Józefowicz.

Co więcej – uczniowie w szkole uczą się nie tylko stricte swoich zawodów. Szkoła uczy ich też zasad prowadzenia własnej firmy: księgowości, robienia zakupów, technologii, obsługi kas fiskalnych, pakowania produktów, zarządzania gastronomią.

Studia? Pewnie!

A kto chce na studia? Droga jest otwarta. Technikum kończy się przecież maturą. Absolwenci szkoły branżowej I stopnia będą mieli możliwość kontynuowania nauki szkole branżowej II stopnia. Tm też będą mogli zdać maturę.

– Poradzą sobie na każdych studiach – uśmiecha się pan dyrektor. Ale – oczywiście – mogą wybrać te kierunki związane z branżą. Na przykład w Łomży, Olsztynie, Warszawie, Wrocławiu… Tamtejsze uczelnie proponują kierunki związane typowo z żywieniem, czyli na przykład dietetykę.

– Zapraszamy też naszych absolwentów, którzy skończyli studia, z powrotem do nas, żeby pracowali jako nauczyciele – mówi Marek Józefowicz.

www.dobryzawod.pl

unia

Materiał Informacyjny Partnera

Reklama