Bułka za 300 zł
Zabrzmi to jak opowieść nie z tej ziemi, albo nie z tych czasów. Miejsce akcji: autobus komunikacji miejskiej, czas: wtorkowy poranek, osoby: kontroler biletów, młoda kobieta, pasażerowie autobusu, intryga: kobieta wchodzi do autobusu mając w ręku zawiniętą bułkę.
Owa bułka nie spodobała się kontrolerowi biletów – może to bułka-bomba? Podszedł do kobiety i:
”- Kazał mi usiąść i wyjąć dokumenty, bo chce mi wypisać mandat – opowiada pani Joanna. – Zapytałam, dlaczego, a on na to, że zapłacę 300 złotych za jedzenie w autobusie.”
Mandat? Za co? Za zawiniętą w papier bułkę, której pasażerka jeszcze nie zdążyła skonsumować? A może właśnie dlatego, że nie zdążyła skonsumować, miała dostać ów mandat? Nie. Kontroler powziął podejrzenia, że pasażerka trzymając zawiniętą w papier bułkę, będzie miała zamiar ją skonsumować właśnie w autobusie, a to jest zabronione przepisami. I dlatego pasażerce należy się mandat. Wystraszona kobieta, zapewniała kontrolera, że nie ma zamiaru bułki konsumować w autobusie. Kontroler nie wierzył pasażerce – bułka w ręce równa się konsumpcji. Będzie mandat – 300 złotych!
Gdy autobus dojeżdżał do przystanku, na którym miała wysiąść pasażerka, kontroler ze stoickim spokojem nadal spisywał jej dane.
”- Poprosiłam o swoje dokumenty, bo spieszyłam się do pracy. A on wstał i zaczął wrzeszczeć, i mi grozić. Że mnie siłą zmusi do pozostania w autobusie.”
Na to już zareagowali pasażerowie. Zaczęli uspokajać kontrolera pilnie wykonującego swoje codzienne obowiązki. Kobieta w końcu odzyskała dokumenty i wybiegła z autobusu.
Po pracy wybrała się do departamentu transportu. A tutaj miła pani informuje, że żadnego mandatu nie ma, żeby o nim zapomnieć. Już jest dawno anulowany. A kontroler ukarany za zachowanie.
Ani Orwell ani Kafka by tego nie wymyślił.
więcej na ten temat w Kurierze Porannym i na www.poranny.pl