Reklama

Kucharz? Tu łatwo połączyć hobby z życiem zawodowym

To nieprawda, że w tym zawodzie trzeba iść na intuicję i nauka w ogóle nie jest potrzebna. Nieprawda też, że spełniają się tu przede wszystkim mężczyźni. Uczyć się trzeba – i to nawet sporo. A świetnym kucharzem może zostać zarówno kobieta, jak i mężczyzna. Prawdą natomiast jest, że kucharz to zawód, którzy niesie za sobą mnóstwo satysfakcji. Nie do przecenienia jest uśmiech zadowolonego gościa czy wręcz pochwała, której nie szczędzi szefowi kuchni. Prawdą jest też, że praca w tym zawodzie jest. Restauracje, hotele wciąż szukają dobrych szefów kuchni. No i chyba jeszcze jedno, najważniejsze – ta praca może być hobby.
Mechanik samochodowy? Sprzedawca? Oj, nawet prokuratorem nie chciałbym być! – śmieje się Sławomir Walania, szef kuchni w restauracji Hotelu Leśny. Jak mówi – praca kucharza czy właśnie szefa kuchni, to spełnienie jego marzeń. Opracowywanie receptur, gotowanie, pieczenie, a potem artystyczne układanie potrawy na talerzu to jest to, co lubi robić w życiu najbardziej. – A jeszcze jak widzę, że komuś naprawdę smakuje to, co podałem… – dodaje. I podsumowuje: – Mam to szczęście, że hobby stało się moją pracą.

Potrzebna chęć do pracy. Szef kuchni wszystkiego nauczy

Wydawałoby się, że takich szczęściarzy jest w Polsce dużo więcej. Bo co jak co, ale śpiewać, tańczyć, no i właśnie gotować to przecież u nas potrafi chyba każdy. Wystarczy popatrzeć na nasze wpisy na portalach społecznościowych – co drugi to chwalenie się własnoręcznie przyrządzoną potrawą. No i te programy kulinarne w telewizji! Mistrzowie uczą nas, jak gotować. Amatorzy – udowadniają, że potrafią to robić naprawdę świetnie. A my – z zapartym tchem obserwujemy na ekranie telewizora ich zmagania. I nierzadko myślimy – ja też tak potrafię! Więc czemu nie?… Kucharz to dopiero fascynujący zawód… Umiejętności można wykorzystać w życiu prywatnym. A w zawodowym – rozwijać się, no i całkiem nieźle zarobić. A to – nie oszukujmy się – przecież ma niemałe znaczenie.

Co prawda – to prawda. Że tak jest – potwierdza oczywiście Sławomir Walania. – Kocham moją pracę – zapewnia. I pokazuje swoje najnowsze dzieła: polędwiczki wieprzowe przygotowane metodą sous vide z panierką z leśnego mchu oraz filet z kurczaka z kumpiakiem i serem korycińskim. Palce lizać!

Niestety, mimo tego, że doceniamy atrakcyjność zawodu – młodzi wcale nie chcą się w tym kierunku kształcić. Co więcej – są problemy z zatrudnieniem na tym stanowisku. I to mimo że wymagania stawiane przez firmy i restauracje wcale nie są wysokie. – Wystarczy mieć chęci do pracy. Wszystkiego innego można się nauczyć – zapewnia Sławomir Walania. Bo gotowanie wbrew pozorom wcale nie jest trudne. – Jeżeli ktoś ma pociąg do tego, to przychodzi z łatwością – zachęca szef kuchni. I zaprasza do siebie. Nauczy, pomoże, podpowie… Bo doskonale wie, że w szkole nikt wszystkiego się nie nauczy. – Tak naprawdę ze szkoły człowiek wychodzi zielony. Mnie też szkoła niczego, co potrzebne nie nauczyła. Umiejętności to kwestia praktyki. I to takiej ciężkiej, w hotelach, restauracjach, z dala od domu. To daje kopa i człowiek jest w stanie stwierdzić, czy w ogóle się nadaje do tego. Czy chce to robić – mówi szef kuchni. I przyznaje, że określenie tego, co lubimy robić, jest bardzo ważne. A z drugiej strony – zachęca, by pracować w kuchni. – To wspaniały, niesamowity zawód. I daje satysfakcję. Niestety, dobrych kucharzy brakuje na rynku – przyznaje.

Teoria to jedno. Ale praktyka jest najważniejsza

Potwierdza to Ewa Jarmołowska, menedżerka Hotelu Leśny: – Nie ma co ukrywać – kucharzy potrzebują wszystkie firmy z tej branży – mówi. – Ale niestety, ciężko jest teraz znaleźć kogoś do pracy.

Dlaczego? Ewa Jarmołowska wymienia przede wszystkim rotację. – Bo jest dużo restauracji. A dziś często kucharze nie przywiązują się do miejsca pracy.

Jak mówi – trudno też jest znaleźć osobę dobrze przygotowaną do zawodu. – Niby tych szkół trochę u nas jest…. – zastanawia się Ewa Jarmołowska. I zaraz wyjaśnia, w czym jest problem: – Teoria to jedno. Bo oczywiście kucharz powinien znać technologię żywienia, procesy robienia poszczególnych potraw. Ale w tym zawodzie praktyka jest najważniejsza. A w szkołach jest jej na pewno za mało – mówi. I opowiada, jak sobie z tym radzi. Po prostu – współpracuje ze szkołami, a najlepszych uczniów – zaprasza na dłuższe praktyki do siebie. Co więcej – nie ma problemu, by uczestniczyli w szkoleniach, które przygotowuje dla swoich pracowników. Na przykład na najbliższe warsztaty somelierskie jest już zapowiedzianych kilkoro uczniów z Zespołu Szkół nr 2 przy ul. Świętojańskiej.

Współpraca z tą szkoła jest zresztą o wiele szersza. – Zastanawiamy się wspólnie, jak przystosować program, żeby młodzież więcej umiała. Bo jak uczeń przyjdzie na praktyki jeden dzień w tygodniu – to się niczego nie nauczy – mówi Ewa Jarmołowska. Ale nie ma wątpliwości, że potrzebne są odgórne rozwiązania: – To niezależne jest ani ode mnie, ani od dyrektorów szkół. Trzeba by było centralnie zmienić program nauczania i przywrócić szkoły zawodowe – mówi. Bo dziś program jest tak ułożony, że absolwenci naszpikowani są wiedzą teoretyczną. A praktyka? O nią sami powinni zadbać. No a nie każdemu się chce… Nie każdy młody człowiek jest aż tak zmotywowany…

Szkoda, bo kucharz to naprawdę poszukiwany na rynku zawód. – Otwieramy właśnie nowy obiekt. I szukamy kucharzy – potwierdza Anna Narel, menedżerka Hotelu Podlasie.

Tu również wymagania nie są wysokie: – Chęć do pracy. Choć oczywiście doświadczenie też by się przydało – przyznaje. To ważne, żeby kandydat do pracy już wiedział, na czym ona polega, co się z nią wiąże. Niestety, takich osób w naszym województwie jest niewiele. Dlatego w Hotelu Podlasie jest szansa na pracę dla wszystkich. – Bo mamy możliwość przyuczenia – mówi Anna Narel. I zdradza też inne sposoby na pozyskanie dobrych pracowników. – Dobrych kucharzy wyłapujemy już na poziomie szkoły zawodowej. To wtedy, jeszcze ucząc się, zaczynają u nas pracę. Albo przychodzą na praktyki i po prostu zostają – opowiada.

Przyda się renesans szkół zawodowych

Niestety, mimo że praca od razu po szkole dla kucharzy jest niemal zapewniona – chętnych do nauki nie ma aż tak wielu, by potem zapełnić wszystkie wolne miejsca pracy w kuchniach podlaskich restauracji. Choć Renata Frankowska, dyrektorka Zespołu Szkół Technicznych, ma nadzieję, że to się właśnie zaczyna zmieniać. I szkoły zawodowe będą przeżywały renesans. Doskonale wie, że to jest potrzebne. Dlatego robi wszystko, by młodzi ludzie chcieli się u niej kształcić. Już są plany, by przy szkole powstało centrum kształcenia praktycznego. Planuje też stworzyć fundusz stypendialny dla najlepszych uczniów.

– Ale jeszcze zanim te plany wejdą w życie, podobny fundusz stworzyłam razem ze współpracującymi ze szkołą przedsiębiorcami – mówi. – 40 osób co miesiąc dostają po sto złotych.

To dla uczniów duża zachęta, ale na tym współpracy z przedsiębiorcami dyrektor Frankowska nie kończy. Obserwowała, jak ona przebiega na przykład w Hiszpanii czy Niemczech. I dziś najlepsze rozwiązania chciałaby przenieść na grunt białostocki. – Bo kluczem do sukcesu jest zbieżność oczekiwań przedsiębiorcy i działań szkoły – tłumaczy.

Dlatego odwiedza zakłady pracy, rozmawia z przedsiębiorcami. I wspólnie zastanawiają się, co zrobić, żeby młodzi chcieli się kształcić w tym zawodzie. Stąd pomysł na stypendia. Stąd też pomysł na kształcenie dualne. Czyli uczniowie teorii uczą się w szkole, a na większość praktyk idą do zakładów pracy. Dzięki temu mają szansę nauczyć się dokładnie tego, czego oczekiwał będzie w przyszłości ich potencjalny pracodawca. No i nie ma co ukrywać – wtedy łatwiej jest znaleźć dobrą pracę w przyszłości.

www.dobryzawod.pl

 

Reklama